O Mnie

Nazywam się Ula i pracuję przy koordynacji badań klinicznych w dużej firmie farmaceutycznej. Do niedawna byłam w ciągłym biegu: kariera, ładne mieszkanie, kochający partner, podróże. W końcu przyszedł jednak czas, żeby trochę zwolnić. Rok temu, gdy dmuchałam 35 świeczek z urodzinowego tortu, moim największym pragnieniem była ciąża. Po kilkunastu miesiącach starań rozpłakałam się, widząc dwie kreski na teście ciążowym. Na długo zapamiętam pierwsze USG w ciąży. Nie tylko dlatego, że po raz pierwszy słyszałam, bicie tak małego serca, ale również dlatego, że gabinet przypominał plan filmu „Pandemia”. Zresztą znają to wszystkie dziewczyny, które podobnie jak ja, są teraz w ciąży. I uczciwie przyznaję, że był to jeden z powodów, dla których chciałabym ograniczyć takie wizyty do minimum. Zdecydowaliśmy z partnerem, że zrobimy nieinwazyjny test prenatalny z krwi. Aby zasięgnąć wiedzy, przeszukałam internet i natrafiłam tylko na jeden rzetelny wpis na blogu (mama ginekolog) sprzed 3 lat dotyczący testów NIPT. I to w zasadzie wszystko… nie licząc stron dystrybutorów takich testów, reklam w internecie i wiedzy rozrzuconej po formach dla ciężarnych. Postanowiłam więc tę aktualną wiedzę zebrać i opublikować w formie bloga. I tak zaczęła się moja przygoda z NIPTami.